Każdy gdzieś zaczynał… mimo że całe życie trenowałem to gdy w 2013 wróciłem do Polski z 3 letniej podróży po świecie z postanowieniem przekwalifikowania się z informatyka na trenera, to była pierwsza pozycja po którą sięgnąłem.
Cwaniaczkowaty styl twardziela z więzienia w jakim napisane są książki bardzo mnie nie wciągnął, ale w prosty i przystępny sposób i bez zagłębiania się w szczegóły książki poszerzyły moją wiedzę o treningu. Nie doprowadziły też do paraliżu spowodowanego nadmiarem informacji po którym zamiast zrobić trening siedzisz i rozkminiasz, co mogłoby się wydarzyć gdybym sięgnął po bardziej „ambitne” pozycje.
I tu jest taki paradoks, gdy mało wiesz na dany temat, to wydaje Ci się że jeszcze tylko trochę wiedzy Ci brakuje i już będziesz wiedział wszystko. Jeśli natomiast siedzisz w jakimś temacie kilka lat to wydaje Ci się że to co wiesz to kropla w morzu, bo zdajesz sobie sprawę z ogromu tego co przed Tobą.
Siedzieliśmy więc z Przemek Pietrzak u niego na squatcie, nieświadomi istnienia stożka rotatorów czy depresji łopatek i łoiliśmy pompki, brzuszki i podciągnięcia etc. Mało jedliśmy bo nie było kasy. Ja wtedy byłem wege i miałem jeszcze mało tkanki tłuszczowej po kilku miesiącach w Indiach … a czy to wystarczy? Pod względem wizualnym mam wrażenie że sylwetka na podryw w czasie wakacje była zadowalająca (Nie mówię o nogach bo akurat ich trening kalisteniczny według mnie pozostawia sporo do życzenia )
Polecam początkującym 🙏