Wiele procesów w naszym organizmie przebiega bez naszej świadomej ingerencji (pocenie się, bicie serca, trawienie, oddychanie). Tymi czynnościami zarządza autonomiczny układ nerwowy, który dzieli się na układ współczulny (gaz) oraz przywspółczulny (hamulec).
Współczulny – odpowiadający za pobudzenie, akcję, planowanie etc.Przywspółczulny – odpowiadający za wyciszenie, regenerację, trawienie etc.
Relaks w naszej kulturze często rozumiany jest jako:
- Dostarczanie sobie bodźców wzrokowych, dźwiękowych czy emocjonalnych w kinie czy przed komputerem.
- Planowanie, rozmyślanie, tworzenie scenariuszy w głowie czytając książki czy patrząc w sufit.
- Wrzucanie w siebie w pośpiechu nadmiaru jedzenia.
- Stosowanie używek.
- Pełne nerwów i niepewności zarwane noce spędzoną z nieznajomymi ludźmi w klubach czy barach.
- Męczenie ciała na treningu.
- Wyjazd do obcego kraju, gdzie przez tydzień biegamy od rana do nocy, bo przecież trzeba zwiedzić wszystko.
A prawda jest taka, że tylko zmieniamy jeden pełen bodźców scenariusz na drugi. Wracamy więc z takiego all inclusive, pełnego używek, obcych ludzi, nadmiaru jedzenia urlopu w obcym miejscu gdzie ganialiśmy po różnych miejscach z przewodnika i po wejściu do domu pierwsze na co mamy ochotę to odpocząć.
Pojęcie relaksu w Zachodniej kulturze praktycznie nie istnieje. Jest sen i regularny tryb życia (pobudka, jedzenie etc). Wielu moich klientów nie ma zupełnie pomysłu jak włączyć hamulec (układ przywspółczulny). Mało tego, już sama myśl o tym, że można spędzić czas nic nie robiąc i nie myśleć/planować, wpędza ich w niepokój. Wpędza w poczucie winy i daje wrażenie wypadnięcia z jakiegoś wyścigu, bo przecież tyle się teraz dzieje. Nawet jogę na zachodzie przerobiono na bardziej fizyczną, żeby dać człowiekowi „cywilizowanemu” coś do roboty, bo usiąść i się zrelaksować to umie dopiero mistrz.
Co mogę zrobić? Zatrzymać się. Jeść wolniej, spędzić czas na gdzieś gdzie nie ma nadmiaru bodźców/informacji. Bez telefonu, komputera, używek i czegokolwiek do zrobienia. Nie jest to jednak łatwe, wręcz jest to szalenie trudne, dlatego większości ludzi zachęcam do przejścia tego procesu pod czyimś okiem. Polecam Vipassanę, 10 dni w milczeniu, bez kontaktu wzrokowego, czy z otoczeniem zewnętrznym i żadnych rozpraszaczy w postaci książek, telefonów etc.
Zaciągnięcie hamulca i zwolnienie było dla mnie jednym z najbardziej wartościowych przeżyć w życiu!